lut 22 2004

mentolowe


Komentarze: 2
Wysiadlam z niebieskiego opla. Pochylilam się nad tylnymi drzwiami i siegnelam na siedzenie, po moja pleciona z dratwy torbe. Wlozylam reke do kieszeni i wyciagajac z niej klucziki, magicznym guzikiem zamknelam samochod.
Wiosna w tym roku była dla nas zaskoczeniem. pewnego ranka, obudzilismy się, a na ulicach i skwerkach zamiast resztek bialego, twardego sniegu ujezelismy jedynie male blyszczace w sloncu jeziora. Podeszlam do kuchennego okna. Ptaki tanczyly po calym niebie, zatrzymujac się na krotka chwile, aby odetchac na parapetach lub jeszcze martwych, czarnych galeziach. Slonce iskrzylo się niczym pomarancza na ruszcie, wiec mimo odstraszajacej, jeszcze niskiej temperatury, pozblam się szklannej barwiery odgradzajacej mnie od wiosny i z calych sil wychylilam tlow za okno. Lawirujac na palcach, na poly domowa, na poly wiosenna, cieszylam się jak dziecko oczekujace przyjazdy sw. Mikolaja.
Teraz stojac na chodniku, zalowalam, ze podniecenie z powodu pieknej pogody powsrzymalo mnie przed zaopatrzeniem się chociazby w nauszniki. Wiatr bawil sie w lapanego w moimi wlosami, placzac je niemilosiernie. Moglam się wiec juz spodziewac przyjemnych doznan a propos proby rozczesania moich wiosennch kudełkow. Slonce palilo i zmuszalo moje oczy do produkcji duzej ilosci lez. A pierwszy krok po zejsciu z chodnika okazal się orzezwiajaca kapiela w jednych z nowo powstalych, ostatniej nocy stawach, w wyrwach na jezdni. Mokrym, ciezkim i chlupiacym od czasu do czasu adidaskiem wkroczylam na jezdnie, przywitana natychmiast fala narzekan, przeklanstw, wymachiwan rekami, klakonow oraz dzikich spojrzen, rzucanych w strone „kolejnej rozkojarzonej baby” , nie majacej zadnego szacunku dla rasy nadludzi: kierowcow. Gdy znalazlam się po drugiej stronie ulicy, uwage moja przykuła mala czerwona budka, wyposażona w starszego, siewiejacego mezczyzne – sprzedawce i niezlicone odmiany, gatunki, „kolory” i smaki tytoniu. Wiosna, swierze powietrze, slonce i nowe zycie walczyly z checia zapalenia tego jednego, jedynego papierosa, po którym naturalnie nastapilaby nieodwracalna destrukcja reszty opakowania.
-jak stoisz idiotko –uslyszalam od poteznej pieknosci, umalowanej na calym centymetrze swojego ciala, gorujacej nad mna o dobre trzydziesci centymetrow. Spieszac się gdzies, zapewne postanowila nie zwazac na tak nic nie znaczace przeszkody, jak niska brunetka stojaca niewinnie na jej drodze do celu. Z calej sily popchnela mnie swoja rozbudowana klatka piersiowa, tak ze zachwialam się i ostatkiem rownowagi chwycilam slup ogloszeniowy, stojacy na wszeli wypadek za moimi plecami, slyszac jeszcze wrogie pomrukiwania, odchodzacej w dal zyrafy.
-poprosze Irysy mentolowe – moje wiosenne armie przegraly batalie z nowo przybylymi odzialami pod dowodztwem dwumetrowej pieknosci...
lemuria : :
23 lutego 2004, 14:53
Mentolowe Irysy.. moje ulubione. Mam jakąś chorą opinie ze one mnie nie trują. A Wiosna i w moim serduchuu...
22 lutego 2004, 22:25
Wiosnę powoli czuć już wszędzie :) ...tylko nie w ludzkich serduchach ...a jak się dłużej spaceruje to w końcu robi się zimno.

Dodaj komentarz